piątek, 12 czerwca 2015

240 pacjentów przyjęto, a więc ich dobro jest na drugim miejscu!



Przeczytałem w Polska Times, że w Gdańsku na tamtejszym Szpitalny Oddział Ratunkowy dwulatka czekała 6 godzin aż jej zszyją ranę. Czekała, bo byli inni pacjenci. Łącznie 240 tamtego dnia. Artykuł ma wymowę oburzoną i kończy się standardowym "coś z tym trzeba zrobić, pacjenci nie mogą być na drugim miejscu".

Co jest prawdą. Na pierwszym jest biurokracja, pełna absurdalnych przepisów spisanych przez ludzi mdlejących na widok krwi ale nie mających problemów z rozkazywaniem lekarzom, jak mają wykonywać swoją pracę. I nie ma trzeciego miejsca. Nic więcej się nie liczy. Nie ma w służbie zdrowia lekarza czy pielęgniarki, którzy nie dokonują grzechu samopoświęcenia w imię chorych. Mają za sobą lata nauki i treningu, wznosili się na wyżyny samodyscypliny byle tylko osiągnąć doskonałość, a teraz pracują w beznadziejnych warunkach za grosze w porównaniu do tego, co im się należy, będąc trzymanymi za ryj przez polityków byle tylko móc wykonywać swój zawód... czyli pomagać pacjentom. Nic więcej się dla nich nie liczy, bo mimo wszystko na końcu każdej roboty papierkowej jest pacjent który wyszedł ze szpitala dzięki ich pracy. Jak widać jest to podejście błędne, skoro gdy tylko sezon ogórkowy się zaczął to znalazł się jakiś oszust podszywający się pod dziennikarza, by napisać artykuł zachęcający do założenia doktorom kolejnego kagańca.

Tak, trzeba "coś" zmienić. Ale w tym artykule od Timesa nie było słowa o pracownikach, zainteresowania się ich punktem siedzenia. Lekarze to maszyny, a leczenie jest procesem automatycznym. Ot, dziecko było na poczekalni i mieli zmienić kolejkę, by je zszyć gdy tylko się pojawiło na obiekcie. Już widzę ból dupy, który by to wywołało - szukanie powiązań rodzinnych by oskarżyć o nepotyzm byłoby li tylko początkiem. Przejrzano by wszystkich pacjentów żeby wyliczyć ich osobiste tragedię i na końcu podsumowano by to słowami: "czy pacjenci nie powinni być traktowani równo?"

A może dziecko było czarnym Ukraińcem. Hm?

240 pacjentów... Juz widzę, jak sam autor tekstu by przejrzał ich po kolei i wskazał, kto ma czekać, bo nośnik lajków oczekuje opieki. Dwustu czte... Wiecie, ile to jest? To oznacza, że tamtego dnia jeden lekarz wykonał więcej roboty niż wy przez całe życie, i to biorąc pod uwagę teorię wielu wymiarów i reinkarnacji. I nie, to nie jest k**** normalne, że na SOR jednego dnia wprowadza się kilka setek pacjentów. Dla porównania, w moim powiatowym szpitalu jest do 30 pacjentów dziennie. A to już jest mnóstwo roboty. Zróbcie matmę i zobaczcie, ile daje to pacjentów w skali roku - kolana przestaną wam się zginać z szoku. O tym można by napisać samodzielny artykuł, by podziękować za ciężką pracę kadry medycznej. Ale nie. Przecież "czekanie było taką torturą", wg słów matki, że Super Dziennikarz musiał interweniować. Lekarze sobie poradzą...

Na szczęście, prawo kosmosu działa, wiec i sprawiedliwość nastąpi. Dziennikarz też trafi kiedyś na stół operacyjny. I mam nadzieję, że wtedy również będzie przykładać pistolet na wodę do głowy człowieka, który zaraz będzie go operował.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz